wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział XII



Dni mijały w zawrotnym tempie. Już prawię zapomnieliśmy o kilkunastu dniach błogiego lenistwa i wygrzewania na plażach Majorki. Bartek już od kilku dni ciężko pracuję nas swoją formą w Spale, gdzie przygotowują się do tegorocznej edycji Ligi Światowej, natomiast ja spędzam miło czas u dziadków Kurka nie daleko Wałbrzycha. Pani Basia i Pan Zenek to bardzo mili i sympatyczni ludzie, z którymi bardzo szybko znalazłam wiele wspólnych tematów, które mnie ciekawią i fascynują. Nie mogłam się oprzeć pokusie i wypytałam trochę o dzieciństwo mojego narzeczonego, przy czym dowiedziałam się wiele ciekawych  rzeczy na jego temat. Bartek był strasznym urwisem jako mały chłopczyk, a z jakiś powodów strasznie narzeka na Kubusia, który jest takim kochanym dzieckiem, które po prostu nie umie usiedzieć na jednym miejscu. Nie obyło się też bez pierwszej miłości siatkarza, która miała na imię Maja. Przyjmujący zakochał się w niej w czwartej klasie szkoły podstawowej, a z tego co powiedziała Pani Basia byli nawet parą i chodzili od domu do domu. Oboje ze sobą byli bardzo zżyci, ponieważ znali się praktycznie od najmłodszych lat i każdą wolną chwilę spędzali razem. Podobno po pół roku ich dziecięcego związku Majka zakończyła tą znajomość przesiadką do innego kolegi, z którym tworzyła teraz nie rozłączną parę, a Kuraś długo obwiniał się za to, że Majeczka go zostawiła. Babcia także powiedziała mi, że ta dziewczyna jakieś dwa lata temu wyszła za mąż za tego samego chłopaka, z którym swój związek zaczynali jeszcze w podstawówce i niedawno urodziło im się pierwsze dziecko.
Ale jak się okazało z opowieści, Bartuś był bardzo kochliwym młodzieńcem, jeden z najpoważniejszych związków tworzył z niejaką Asią. To była jego pierwsza prawdziwa miłość, dla której był w stanie dużo poświęcić, niestety lub stety dla mnie po dwóch latach wspólnego życia i mieszkania razem zdradziła go z dawnym chłopakiem, z którym była przed Kurasiem. Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje. Bartek długo po niej rozpaczał i twierdził, ze już nigdy się nie zakocha z taką samą zażartością jak z nią. Dopiero jak spotkał mnie to postanowił zmienić w końcu zdanie. Babcia siatkarza powiedziała mi, że to tylko i wyłącznie moja zasługa i, że jest mi wdzięczna za to, że pojawiłam się w jego życiu oraz otworzyłam mu oczy na nowe możliwości i ofiarowałam mu miłość, której tak naprawdę potrzebował. Takiego prawdziwego i czystego uczucia jakim go obdarzyłam. Nie obyło się również bez żenujących zdjęć Bartusia z dzieciństwa jak nagi leży na łóżku i tych z serii w łazience podczas kąpieli. Jedno nawet postanowiłam wziąć na pamiątkę i pokazać narzeczonemu w najbliższym czasie, aby móc zobaczyć jego minę. Bartek był takim grubiuteńkim bobasem, słodkim i kochanym, jego oczy nie zmieniły się w ogóle już jako dziecko miał dar do podrywania na nie kobiet i dziewczyn. Jestem wdzięczna Kurkowi, ze mnie tu przywiózł, po prostu kocham tą kobietę za to, że pokazała mi wszystkie te zdjęcia i za wspaniałe opowieści, które mówiła z głębi serca. To się Bartuś zdziwi jak mu powiem, że o wszystkim już wiem.


Gdy po powrocie z niezapomnianych wakacji zaprosiliśmy rodzinę na wspólny obiad, aby ogłosić cudowną nowinę o zaręczynach. Cała rodzina była w niebo wzięta, wszyscy składali nam gratulację. Rodzice przyjmującego i dziadkowie dopytywali się nas czy ustaliliśmy już datę ślubu, ale my zaprzeczaliśmy. Tak na prawdę  z Bartkiem jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. Po części nie było na to czasy, a za razem nie spieszy nam się tak bardzo, na razie cieszymy się naszą miłością. Zresztą w najbliższym czasie ciężko by było cokolwiek zorganizować ze względu na sezon Reprezentacyjny, a potem zresztą wyjeżdżamy do Rosji na dwa kolejne sezony. Na razie plany o ślubie odkładamy na dalszy tor bo obydwoje wiemy, że bez tego się bardzo mocno kochamy i nie musimy nic nikomu udowadniać.
Wszyscy się bardzo cieszą, że w końcu Bartek dorósł do poważnego związku, a Pan Adam i Pani Iwona są z niego bardzo dumni i non stop powtarzają mu, że w końcu podjął  właściwą decyzję. Mama Bartka bardzo dyskretnie szepnęła mi nawet do ucha, abyśmy  postarali się o potomstwo, ale my z siatkarzem na razie chcemy poczekać z tym, aż oficjalnie stanę się Panią Kurek.


Z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczajałam się do nowego otoczenia. Dzisiaj razem z dziadkiem Zenkiem mam iść na ryby, w sumie cieszę się z tego bo nigdy jeszcze nie miałam takiej okazji. Jestem bardzo wdzięczna  tym ludziom za to, że każdą swoją wolną chwilę poświęcają mi. W sumie łowienie ryb to takie bardziej zajęcie dla chłopaków, ale ja lubię wyzwania i chętnie się z nimi zmierzę. W drogę musieliśmy wyruszyć piątkowym rankiem już o piątej rano więc ja wstałam o czwartej. Pani Basia też wstała i wszystko nam uszykowała, ta kobieta to po prostu skarb.
Na miejscu dziadek Bartka wszystko mi wytłumaczył i szło mi całkiem nieźle jak na pierwszy raz. Bardzo spodobał mi się sposób tak spędzonego dnia więc gdybym miała jeszcze ku temu okazje na pewno z niej skorzystam. Późnym wieczorem kogo godziny 22 wróciliśmy do domu, z którego na widok podjeżdżającego samochodu wyszła pani Basia
- No nareszcie jesteście co tak długo?
- Basiu przecież wiesz jak to jest na rybach.
- Nie potrzebnie się Pani martwiła było na prawdę fajnie, chętnie to jeszcze kiedyś powtórzę.
- Chodźmy do domu bo robi się już chłodno, a wy na pewno jesteście chłodni.
- Jak wilki- odpowiedzieliśmy równocześnie z Panem Zenkiem.


Przed pójściem na kolację postanowiłam wziąć najpierw gorący prysznic więc musiałam iść do mojego tymczasowego pokoju po świeżę ciuchy. Jakie było moje zdziwienie gdy weszłam do pokoju i zaświeciłam światło,a tam na moim łóżku spał Bartek. Cicho podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam w usta.
- Kochanie co tak długo Was nie było. Ja tu chciałem zrobić ci niespodziankę a ciebie nie ma
- A tak jakoś nam się zeszło. Ale niespodzianka naprawdę ci się udała- usadowiłam się na wersalce koło niego i wtuliłam jak w pluszowego misia.
- Bartuś ja pójdę wziąć prysznic,a ty się jeszcze tu prześpij.
- O nie moja droga, pod prysznic idę z tobą.

Tak więc razem z Bartkiem wzięliśmy wspólny prysznic, a potem udaliśmy się na kolację. Posiedzieliśmy trochę z dziadkami, Bartuś trochę poopowiadał o przygotowaniach na ten sezon i nagle zrobiło się już bardzo późno więc wszyscy udaliśmy się do pokoi. Po dniu pełnym wrażeń byłam bardzo wykończona, dlatego z Kurasiem pogadaliśmy chwilę i zasnęliśmy w swoich objęciach. Właśnie tego mi brakowało przez tych parę długich dni.







                                                                           *

No i jest kolejny :D
Trochę później niż zazwyczaj, ale mam nadzieje, że nie jesteście źli. :)
Coś ostatnio moja wena mnie opuściła i nie wiem co napisać więc tą część zostawiam Wam :P

Pozdrawiam i do usłyszenia,
MalinowaSłodycz :*

4 komentarze:

  1. Ne jesteśmy źli,bo rozdział świetny ;) Czekam na kolejny i zapraszam do czytania i komentowania na http://glupimaszczescie.blogspot.com/
    Pozdrawiam Volleyy ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. heju :) Bardzo mi sie podoba twój blog i dlatego nominuję go do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz tutaj: milosc-na-nowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie Cię niby wena opuściła?;o Jak zwykle świetny. Nadrobiłam w końcu ;p Zapraszam na nowe http://senna-rzeczywistosc.blogspot.com/ i http://w-pulapce-uczuc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale zmiany tu zaszły :) bardzo ładnie :D
    Dawno tu nie byłam, ale wszystko nadrabiam :)
    Pozdrawiam :)/kama

    OdpowiedzUsuń