Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie jedną, wielką męczarnią. Mimo, że dziadkowie starali się jak mogli aby urozmaicić mi czas wolny oraz częste wizyty rodziców przyjmującego nie działały, dla mnie czas leciał nie miłosiernie wolno, jakby zatrzymał się w miejscu. Każdy dzień był dla mnie taki sam, mimo że zawsze się coś działo. Bez Kurka życie straciło swoje barwy, a moje samopoczucie nie było najlepsze. Cholernie brakowało mi mojego partnera, który przytulił by mnie i pocieszył, gdybym miała gorszy dzień. Samotne życie zżerało mnie od środka, przez niecały rok przyzwyczajona byłam do rozłąki, ale nie aż tak długiej. Sezon klubowy to pikuś z reprezentacją. W Bełchatowie cały czas byliśmy razem, oczywiście zdarzały się wyjazdy na mecze, ale nie były ona, aż tak obfite w dni z dala od siebie. Każdą chwilę mieliśmy tylko i wyłącznie dla siebie. Brakowało mi tych wspólnych wieczorów i leniuchowania przed telewizorem, śmiania się z jego żartów oraz wspólnie spędzonych nocy. Nie mówię tutaj o tych z kategorii upojnych, choć w jakimś stopni tęskniłam za tymi cudownymi doznaniami, najbardziej brakowało mi w nocy braku jego ciepłego ciała koło mojego, dlatego też aby czuć jego obecność spałam na jego poduszce i wdychałam jego cudowny zapach. Są to niby zwykłe rzeczy i czynności, ale dla mnie to coś nadzwyczajnego. Brak tego do czego zdążyłam się przyzwyczaić coraz bardziej mnie frustrowało. Wiedziałam jakom prace ma Bartek i to oczywiście rozumiałam, ale z jakiegoś powodu moja psychika zaczęła dziwnie reagować. Przez te ostatnie dwa tygodnie chodziłam rozdrażniona, nawet pewnego dnia przyszło mi do głowy, że może jestem w ciąży i stąd te moje wahania nastrojów. Przemyślałam to wszystko i pewna jestem tego, że się zabezpieczaliśmy, ale na wszelki wypadek zrobiłam test ciążowy, którego wynik był negatywny. Z jednej strony się ucieszyłam, natomiast z drugiej trochę rozczarowałam, bo jak pomyślałam sobie o takiej małej istotce na moich rękach, oraz wyobraziłam sobie narzeczonego w roli ojca strasznie przyjemnie ciepło zrobiło mi się w okolicy serca. Zdawałam sobie sprawę, że w naszej sytuacji na razie posiadanie takiego malucha jest nie możliwe, ponieważ przeprowadzka do Rosji ma swoje ograniczenia, gdyż mnie samej ciężko było by się zająć takim niemowlęciem, dlatego że nie mam doświadczenia, a potrzebna byłaby mi pomoc przyszłej i doświadczonej w tej dziedzinie życia teściowej.
Mój humor poprawił się dopiero pierwszego czerwca, gdzie razem z Panem Adamem i Panią Iwonką no i oczywiście z Kubusiem wybieraliśmy się na mecze do Katowic. Kurek zarezerwował nam nocleg w tym samym hotelu co oni, a ja jako osoba podejrzliwa wiem, że siatkarz zrobił to dla swojej korzyści.Znając los, Bartek musiał się sporo nagimnastykować, aby zdobyć te dwa pokoje. Jak ostatnio z nim rozmawiałam to mówiłam, że mogą być dwuosobowe, a ja przygarnę Kubę. Dostałam reprymendę i bardzo szybko wyperswadował mi ten pomysł z głowy tłumacząc, że ja muszę mieć bardzo dłużą swobodę, a jego brat mnie zamęczy. Ostatecznie przystałam na tę propozycję, bo z siatkarzem nie wygram choćbym nie wiem jak się starała.
Do Katowic dojechaliśmy koło godziny 14. Podjechaliśmy pod hotel i odebraliśmy swoje kluczę. Z racji tego, że z Bartkiem zobaczę się dopiero na hali, postanowiłam nie marnować takiego pięknego dnia, więc zabrałam Kubę, aby trochę pozwiedzać, natomiast jego rodzice mogli odpocząć. Zwiedziliśmy cały rynek, a potem poszliśmy na obiecane lody. Popołudnie zleciało nam w miłej i przyjaznej atmosferze.
Na hali pojawiliśmy się równo o 16:55, mecz natomiast zaplanowany był na 17:30. Szybko zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na początek spotkania. Jak zwykle podczas śpiewania hymnu miałam ciary oraz w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Kanadyjczycy nie byli dzisiaj w formię, a za to my graliśmy rewelacyjnie, dlatego też mecz zakończył się szybkim 3:0. Zaraz po spotkaniu podeszłam do band reklamowych , aby móc się przywitać z narzeczonym
- Kochanie gratuluje- zawiesiłam mu się na szyi i wtuliłam najmocniej jak tylko mogłam. Cholernie się za nim stęskniłam, brakowało mi go przez te trzy tygodnie.
- Dziękuje słońce. Ale się za tobą stęskniłem- mówiąc to patrzył w moje oczy, a po chwili przyssał się do moich warg. Całował inaczej niż zwykle z czułością, delikatnością i namiętnością, tak jakby tym pocałunkiem chciał wyrazić wszystkie swoje uczucia, a ja z wielką radością odpowiadałam na te pocałunki. W tej chwili nie liczyło się dla nas nic, wszyscy ludzie zgromadzeni na hali przestali dla nas istnieć, liczyliśmy się my oboje oraz nasza miłość.
Po chwilach czułości niestety Bartek musiał wracać do szatni, natomiast ja z rodzicami i bratem przyjmującego udaliśmy się do hotelu. Wykąpana w szlafroku oglądałam sobie telewizję, gdy nagle mój spokój zakłóciło pukanie do drzwi. Zdziwiona odwiedzinami o tak późnej porze szybko wstałam, poprawiłam szlafrok i udałam się otworzyć. Widok jaki zobaczyłam bardzo mnie zaszokował, ale z drugiej strony wiedziałam, że maczał te swoje duże paluchy, aby mieć z tego korzyść.
- Witaj myszko- nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo przywarł do moich ust z taką pasją i zaangażowanie oraz wepchnął mnie do pokoju uprzednio zamykając za nami drzwi. Staliśmy na środku pokoju pochłonięci gorącym pocałunkiem i zapewne długo jeszcze obdarowywalibyśmy się wzajemnym uczuciem, ale w płucach zaczęło nam brakować tlenu, więc zmuszeni byliśmy się od siebie oderwać.
- Bartek co ty tu robisz?- pytam się próbując unormować swój oddech
- A co nie cieszysz się kochanie?- widzę ten charakterystyczny błysk w jego oku
- No oczywiście, że się ciesze Misiu, ale ty powinieneś teraz odpoczywać przed jutrem. No i w ogóle co na to trener?
- Myszko nie mieszajmy w to trenera- oho ciekawe co on znowu wykombinował - Po prostu myślałem, że zwariuje z myślą, że ty jesteś w tym samym miejscu co ja, a nie mogę cię zobaczyć. Trzy tygodnie wytrzymałem tylko i wyłącznie dlatego, że nie było cię blisko, a teraz gdy jesteśmy w tym samym hotelu nie mogę sobie pozwolić na kolejną samotną noc- mówiąc to biła od niego szczerość i determinacja
- Przecież spotkalibyśmy się jutro.
- No właśnie, ale dopiero na hali, a ja chcę się tobą nacieszyć- Jego uśmiech sprawia, że sama mięknę i powoli się poddaje i przyznaje mu racje.
- Oj ale przecież dostaliście po meczach wolne do środy to wtedy nadrobimy trochę straconego czasu- próbowałam pocieszać go, ale ja sama nie chciałam kolejnej rozłąki. Miałam już dosyć samotnych dni i nocy bez jego ciepłego ciała.
- Do środy jest niewiele czasu. jak bym mógł jeździłabyś z nami wszędzie, a ja nie zostawiałbym Cię nawet na krok.
- Daj spokój będzie dobrze. Popatrz tyle wytrzymaliśmy to i dalej damy radę- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego najładniej jak umiem- Dobrze niech będzie, że się zgadzam na dzisiejszą noc, bo też mi tego cholernie brakowało, ale co będzie jak się wyda, że nie było cię w twoim pokoju?
- Plan jest taki, że Pit wie o wszystkim i jak coś to będzie mnie krył, a ja rano przed pobudką czmychnę z powrotem do siebie- uśmiechną się cwaniacko.
- Mój ty geniuszu, Kocham Cię.
- Ja też Cię Kocham mała.- Poraz kolejny tego wieczoru zatopiliśmy się w pocałunku.
Cały wieczór spędziliśmy w swoich objęciach. Siatkarz cały czas trzymał mnie w swoich ramionach, tulił do siebie oraz całował, jakby bał się, że mu ucieknę, ale ja nie miałam takiego zamiaru, w tych ramionach czułam się szczęśliwa i bezpieczna. To właśnie w nich chcę się budzić i zasypiać. Wspólnie oglądaliśmy telewizję, ale jakoś nie wiele z tego wiedzieliśmy, za bardzo zajęci byliśmy sobą, cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w swoim towarzystwie, bo dla nas każda z tych chwil była bez cenna i najważniejsza. My wiedzieliśmy doskonale co to znaczy tęsknić za ukochaną osobą. Przyjemnie znów było znów zasnąć w swoich ramionach i czuć bliskość tej drugiej osoby. Zgodnie z planem Bartek rano udał się z powrotem do swojego tymczasowego pokoju.
Mecz z Finlandią okazał się być formalnością, bo po dość krótkim spotkaniu zwyciężyliśmy 3:0 i zapisaliśmy sobie w tabeli kolejne trzy punkty. Spotkanie z Brazylią, o którym od samego początku mówiono, że będzie to starcie tytanów okazał się być dokładnie taki jaki wszyscy myśleli. Bo ciężkiej i meczącej batalii, to jednak my wyszliśmy zwycięsko z tego pojedynku, pokonując po raz kolejny Canarinios 3:2.
Po meczu mogliśmy już zabrać przyjmującego, więc udaliśmy się w drogę powrotną do dziadków Kurka, aby móc nadrobić trochę straconego czasu, nacieszyć się sobą oraz aby Bartek mógł solidnie odpocząć po tym emocjonującym weekendzie i tygodniach ciężkiej pracy nad formą. Teraz kilka dni w domowym zaciszu będzie odpoczywał i zbierał siły na kolejne tygodnie Ligi Światowej, aby przywieź jakiś krążek z tego turnieju.
________________________________________________________________________
Oddaje w Wasze ręce kolejną odsłonę tego opowiadania :)
W komentarzach proszę o Waszą opinie czy jest sens kończenia tej historii, czy aby czas żebym dała sobie z tym spokój :)
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ !!!
Ps. Jak oceniacie występ naszych Złotopolskich podczas Mistrzostw Europy i czy waszym zdaniem Andrea powinien zostać?
Ja osobiście jestem dumna z naszych chłopaków, walczyli do końca i ani razu nie zwątpili. Na boisku pozostawili swoje serce, ale sport jest brutalny i nie zawsze wszystko wychodzi tak jakbyśmy chcieli. Jedna sekunda może odmienić cały przebieg spotkania :)
Całuję i do usłyszenia za dwa tygodnie,
Wasza MalinowaSłodycz :*
niedziela, 29 września 2013
niedziela, 15 września 2013
Rozdział XIV
Z perspektywy Bartka
Cały weekend spędzony u dziadków z Paulą był cudowny, to było to czego tak na prawdę mi brakowało przez te kilka ostatnich tygodni. Całymi dniami praktycznie myślę o Paulinie, czy aby wszystko jest dobrze oraz, czy aby ten cały Patryk jej nie odnalazł. Uspokajam się dopiero wtedy, gdy wieczorem dzwonię do Niej bądź rozmawiamy na skype. Tylko jej szczery uśmiech, błyszczące, duże, niebieskie oczy potrafią mnie przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Do tej pory nie wiedziałem praktycznie co to jest miłość, nie taka zwykła tylko prawdziwa, dla której można zrobić wszystko. Wiedziałem, że kocham moją narzeczoną, dlatego jej się oświadczyłem, ale teraz gdy byłem w Spale zrozumiałem, że nie mogę żyć bez tej kobiety. Uzależniłem się od niej tak jak człowiek uzależnia się od narkotyków, dla mnie to ona właśnie jest tym narkotykiem. Paulina jest całym moim światem, to ona mnie motywuje i daje wewnętrzną siłę aby walczyć, dzięki niej wiem, że mam to wszytko dla kogo robić, a ona jest ze mnie dumna oraz wierzy we mnie mimo wszytko. Gdybym teraz ją stracił moje życie nie miałoby już sensu, zrezygnowałbym nawet z siatkówki bo nie miałbym tego motoru napędowego jakim jest Paula. Starałbym się zawalczyć jeszcze o Nas, ale, jeśli wybrała by inną drogę pozwoliłbym jej odejść i być szczęśliwą z innym, a wszystko, dlatego że ją kocham i chcę jej szczęścia mimo, że dla mnie to by był ogromny cios i długo nie mógłbym się po tym pozbierać. Jestem nawet pewny, że nigdy nie pokochałbym nikogo tak jak jej. Paulina zawsze już będzie na pierwszym miejscu w moim sercu. Jestem cholernym szczęściarzem, że los postawił ją na mojej drodze i dał szanse abym poczuł się kochany i zaznał trochę szczęścia. Niektórzy mogą myśleć, że skoro jestem siatkarzem i zarabiam trochę więcej niż wszyscy jestem najszczęśliwszy na świecie. To nic bardziej mylnego, może i jestem zadowolony, że mam możliwość robienia tego co kocham, ale prawda jest taka, że bez tej drugiej osoby jestem nikim. Gdy nie ma jej przy mnie czuje się taki niekompletny, dopiero gdy dane jest nam być razem jestem wniebowzięty, bo odzyskuję drugą część mnie bez, której nie umiem już funkcjonować.
Te dwa dni wolnego jakie dostaliśmy od trenera były dla mnie zbawienne. Razem z Paulą spędzaliśmy każdą wolną chwilę tak aby móc się sobą nacieszyć. Dla mnie taka przerwa to czas na naładowanie akumulatorów oraz solidnego wypoczynku i leniuchowania, aby zapomnieć o ciężkiej pracy i litrach wylanego potu na treningach.
Gdy nadeszła niedziela nastrój obydwoje mieliśmy nie najlepszy, ponieważ oznaczało ono kolejną rozłąkę. Cały dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie nie odchodząc od siebie nawet na chwilę. Byliśmy jak papużki nierozłączki. Wybiła najmniej oczekiwania godzina tego dnia, czyli 18. Poszedłem do pokoju po swoje rzeczy i następnie pożegnałem się z dziadkami i wraz z Paulą wyszliśmy na dwór. Długo nie mogliśmy się rozstać, ale niestety czas leciał nieubłaganie i nie chciał się zatrzymać w miejscu, więc ostatni pocałunek, wsiadłem do samochodu i obrałem kierunek Spała. Teraz muszę się skoncentrować nad nadchodzącym tygodniem i wyjazdem na mecze w Toronto. Powtarzam sobie i pocieszam sam siebie, że jeśli zleci ten tydzień to zostaną tylko dwa i z narzeczoną widzimy się w Katowicach. Z taką myślą dojechałem na miejsce, w międzyczasie napisałem sms-a do Pauliny, aby się nie martwiła bo bezpiecznie dotarłem na miejsce oraz wziąłem szybki prysznic. Gdy położyłem się na łóżku nawet sam nie wiedziałem, w którym momencie odpłynąłem.
Oczami Pauliny
Na szczęście cały tydzień minął mi w miarę szybko, a dziś wstałam w świetnym humorze co spowodowane jest rozpoczynającą się Ligą Światową. Bardzo tęsknie za Bartkiem, ale codzienne rozmowy podnoszą mnie na duchu, zresztą ja sama starałam się motywować narzeczonego, aby uwierzył w siebie bo jest naprawdę wyśmienitym siatkarzem . Razem z dziadkami Kurasia równo o 20 zasiedliśmy na kanapie przed telewizorem, aby obejrzeć przed meczowe studio. W między czasie zanim chłopcy wyszli na rozgrzewkę mój telefon dał o sobie znać, zerkają na wyświetlacz w celu zobaczenia kto dzwoni uśmiechnęłam się do telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć kochanie mam nadzieję, że już gotowa na dużą dawkę emocji- w jego głosie było słychać podekscytowanie i rozbawienie, co oznacza, że ma dobry humor, a to jest bardzo ważne.
- No oczywiście, że gotowa. Razem z dziadkami już siedzimy przed telewizorem i nie możemy się doczekać- teraz to mi uśmiech z twarzy nie schodził.
- Myszko ja muszę już pędzić na rozgrzewkę, właśnie twojego ciepłego głosu mi było teraz potrzeba, no i oczywiście Ciebie, ale teraz to jest nie możliwe.
- Miśku pamiętaj skoncentruj się teraz tylko i wyłącznie na meczu. Kopnijcie w tyłek tych Brazylijczyków i zanotujcie na swoim koncie pierwsze punkty. Trzymam kciuki i do usłyszenia kochanie. Pa.
- Kocham Cię Paula. Pa myszko- po tych słowach Bartek się rozłączył, a na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech. Szybko powędrowałam na kanapę i na ekranie pojawiły się postacie naszych siatkarzy. W pewnym momencie zrobili zbliżenie na twarz Kurasia, na której panował spokój, widziałam pełne skupienie i koncentracje. Następnie odbyło się odśpiewanie hymnów i prezentacja obu zespołów. Pierwszy gwizdek sędziego i mecz rozpoczęty. Na szczęście biało-czerwoni dobrze weszli w ten mecz, dlatego też pierwsza partia była dla nas. W drugim secie walka była bardzo zacięta lecz ostatecznie to dla nas zakończył się dobrze. Byłam strasznie podekscytowana tym, że prowadzimy już 2:0, razem z dziadkami dzielnie kibicowaliśmy. Niestety trzeci set nie był tak łaskawy dla nas bo przegraliśmy go grając na przewagi 25:27. Czwarta partia niestety też padła łupem naszych rywali i ostatecznie przegraliśmy już znaczniej, bo do 22. Dopiero teraz zaczęła się nerwówka, gdyż mogliśmy wygrać to szybkim 3:0, niestety my byliśmy już przepełnieni radością i wynik wymknął nam się spod kontroli. Brazylijczycy wykorzystali to i doprowadzili do Tie-breaka. Ostatnia partia była dość nerwowa, ale koniec końców wygraliśmy to 15:12 i w całym meczu 3:2. Radość była ogromna, spowodowana tym, że udało nam się w końcu złamać tą wielką Brazylię. Po emocjonującym meczu , pożegnałam się i udałam pod prysznic, aby zmyć z siebie to podekscytowanie. Strumień ciepłej wody postawił mnie momentalnie na nogi i po zmęczeniu nie było ani śladu. Leżałam sobie na łóżku gdy mój telefon zaczął wibrować gdzieś pod poduszką, zdziwiona tym, że ktoś usiłuje się ze mną skontaktować o tej porze zaczęłam szukać telefony. Zgubę znalazłam dość szybko, a na wyświetlaczu widniał napis " Miś dzwoni", bez zastanowienia odebrałam i szybko zaczęłam mówić.
- No gratuluje wygranej w wielkim stylu Misiu. Zasłużyliście na to.
- Dziękuje słoneczko. Cholernie się cieszę, że nam się udało, dzięki tobie w to uwierzyłem i widzę sukcesy.
- Oj nie przesadzaj Kochanie. A teraz zmykaj do łóżka wypocząć, aby móc jutro dać popalić Finlandii- mówiąc to zaczęłam się śmiać.
- Tak jest mamusiu! No już idę, jutro sobie porozmawiamy. Kocham Cię Myszko. Dobranoc.
- Ja też Cię kocham Bartek. Kolorowych snów i solidnego wypoczynku.
Po rozmowie z narzeczonym mogłam spokojnie położyć się spać. Dużo czasu nie upłynęło, a ja wpadłam w beztroski stan.
Na nasze nieszczęście kolejny mecz nie przyniósł nam kolejnego zwycięstwa. Ulegliśmy Finlandii 2:3. Chłopaki nadal walczyli, ale widać po prostu, że to nie był ich dzień. Praktycznie w każdej partii obie drużyny szły łeb w łeb, jednak w tie-breaku różnica była duża i ostatecznie przegraliśmy do 9.
Na szczęście z Kanadyjczykami nie było takiego problemu i wygraliśmy 3:1
Długo po każdym meczu gadałam z Bartkiem i wspierałam go jak mogłam. W poniedziałek wracają z Toronto, ale mimo tygodniowej przerwy w rozgrywkach nie dostali wolnego od trenera i nadal będą ćwiczyć swoją formę na mecze w Katowicach. Ja sama ze smutkiem przyjęłam wiadomość o braku wolnego, ale cóż trzeba to zaakceptować. Z Kurasiem co prawda zobaczymy się dopiero za dwa tygodnie, ale pocieszeniem są długie rozmowy telefoniczne i nie tylko. To powinno i musi nam na razie wystarczyć. Wyczerpana emocjonującym weekendem odpłynęłam.
________________________________________________________________________
No i jest czternasty :)
Mnie osobiście się nie podoba taki mdły i o niczym, ale ocenę oczywiście pozostawiam Wam moje drogie :P
Z racji tego, że w mojej szkolę nie wykazali się tokiem dobrego i racjonalnego myślenia, a mój plan wygląda jak wygląda doszłam do wniosku, że rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Myślę, że będzie to w weekendy. Mam nadzieje, że jakoś podołam. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie, gdyż nie chce zawieszać tego bloga, a mój plan zajęć i ostatnio wahająca się w ciąż wena utrudniają mi to co tutaj robię :)
Myślę, że zrozumiecie moją decyzję :)
Jeśli macie do mnie pytania bądź cokolwiek innego możecie się ze mną skontaktować poprzez gg 47575096
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ !!!!
Całuję i do następnego,
MalinowaSłodycz :*
Cały weekend spędzony u dziadków z Paulą był cudowny, to było to czego tak na prawdę mi brakowało przez te kilka ostatnich tygodni. Całymi dniami praktycznie myślę o Paulinie, czy aby wszystko jest dobrze oraz, czy aby ten cały Patryk jej nie odnalazł. Uspokajam się dopiero wtedy, gdy wieczorem dzwonię do Niej bądź rozmawiamy na skype. Tylko jej szczery uśmiech, błyszczące, duże, niebieskie oczy potrafią mnie przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Do tej pory nie wiedziałem praktycznie co to jest miłość, nie taka zwykła tylko prawdziwa, dla której można zrobić wszystko. Wiedziałem, że kocham moją narzeczoną, dlatego jej się oświadczyłem, ale teraz gdy byłem w Spale zrozumiałem, że nie mogę żyć bez tej kobiety. Uzależniłem się od niej tak jak człowiek uzależnia się od narkotyków, dla mnie to ona właśnie jest tym narkotykiem. Paulina jest całym moim światem, to ona mnie motywuje i daje wewnętrzną siłę aby walczyć, dzięki niej wiem, że mam to wszytko dla kogo robić, a ona jest ze mnie dumna oraz wierzy we mnie mimo wszytko. Gdybym teraz ją stracił moje życie nie miałoby już sensu, zrezygnowałbym nawet z siatkówki bo nie miałbym tego motoru napędowego jakim jest Paula. Starałbym się zawalczyć jeszcze o Nas, ale, jeśli wybrała by inną drogę pozwoliłbym jej odejść i być szczęśliwą z innym, a wszystko, dlatego że ją kocham i chcę jej szczęścia mimo, że dla mnie to by był ogromny cios i długo nie mógłbym się po tym pozbierać. Jestem nawet pewny, że nigdy nie pokochałbym nikogo tak jak jej. Paulina zawsze już będzie na pierwszym miejscu w moim sercu. Jestem cholernym szczęściarzem, że los postawił ją na mojej drodze i dał szanse abym poczuł się kochany i zaznał trochę szczęścia. Niektórzy mogą myśleć, że skoro jestem siatkarzem i zarabiam trochę więcej niż wszyscy jestem najszczęśliwszy na świecie. To nic bardziej mylnego, może i jestem zadowolony, że mam możliwość robienia tego co kocham, ale prawda jest taka, że bez tej drugiej osoby jestem nikim. Gdy nie ma jej przy mnie czuje się taki niekompletny, dopiero gdy dane jest nam być razem jestem wniebowzięty, bo odzyskuję drugą część mnie bez, której nie umiem już funkcjonować.
Te dwa dni wolnego jakie dostaliśmy od trenera były dla mnie zbawienne. Razem z Paulą spędzaliśmy każdą wolną chwilę tak aby móc się sobą nacieszyć. Dla mnie taka przerwa to czas na naładowanie akumulatorów oraz solidnego wypoczynku i leniuchowania, aby zapomnieć o ciężkiej pracy i litrach wylanego potu na treningach.
Gdy nadeszła niedziela nastrój obydwoje mieliśmy nie najlepszy, ponieważ oznaczało ono kolejną rozłąkę. Cały dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie nie odchodząc od siebie nawet na chwilę. Byliśmy jak papużki nierozłączki. Wybiła najmniej oczekiwania godzina tego dnia, czyli 18. Poszedłem do pokoju po swoje rzeczy i następnie pożegnałem się z dziadkami i wraz z Paulą wyszliśmy na dwór. Długo nie mogliśmy się rozstać, ale niestety czas leciał nieubłaganie i nie chciał się zatrzymać w miejscu, więc ostatni pocałunek, wsiadłem do samochodu i obrałem kierunek Spała. Teraz muszę się skoncentrować nad nadchodzącym tygodniem i wyjazdem na mecze w Toronto. Powtarzam sobie i pocieszam sam siebie, że jeśli zleci ten tydzień to zostaną tylko dwa i z narzeczoną widzimy się w Katowicach. Z taką myślą dojechałem na miejsce, w międzyczasie napisałem sms-a do Pauliny, aby się nie martwiła bo bezpiecznie dotarłem na miejsce oraz wziąłem szybki prysznic. Gdy położyłem się na łóżku nawet sam nie wiedziałem, w którym momencie odpłynąłem.
Oczami Pauliny
Na szczęście cały tydzień minął mi w miarę szybko, a dziś wstałam w świetnym humorze co spowodowane jest rozpoczynającą się Ligą Światową. Bardzo tęsknie za Bartkiem, ale codzienne rozmowy podnoszą mnie na duchu, zresztą ja sama starałam się motywować narzeczonego, aby uwierzył w siebie bo jest naprawdę wyśmienitym siatkarzem . Razem z dziadkami Kurasia równo o 20 zasiedliśmy na kanapie przed telewizorem, aby obejrzeć przed meczowe studio. W między czasie zanim chłopcy wyszli na rozgrzewkę mój telefon dał o sobie znać, zerkają na wyświetlacz w celu zobaczenia kto dzwoni uśmiechnęłam się do telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć kochanie mam nadzieję, że już gotowa na dużą dawkę emocji- w jego głosie było słychać podekscytowanie i rozbawienie, co oznacza, że ma dobry humor, a to jest bardzo ważne.
- No oczywiście, że gotowa. Razem z dziadkami już siedzimy przed telewizorem i nie możemy się doczekać- teraz to mi uśmiech z twarzy nie schodził.
- Myszko ja muszę już pędzić na rozgrzewkę, właśnie twojego ciepłego głosu mi było teraz potrzeba, no i oczywiście Ciebie, ale teraz to jest nie możliwe.
- Miśku pamiętaj skoncentruj się teraz tylko i wyłącznie na meczu. Kopnijcie w tyłek tych Brazylijczyków i zanotujcie na swoim koncie pierwsze punkty. Trzymam kciuki i do usłyszenia kochanie. Pa.
- Kocham Cię Paula. Pa myszko- po tych słowach Bartek się rozłączył, a na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech. Szybko powędrowałam na kanapę i na ekranie pojawiły się postacie naszych siatkarzy. W pewnym momencie zrobili zbliżenie na twarz Kurasia, na której panował spokój, widziałam pełne skupienie i koncentracje. Następnie odbyło się odśpiewanie hymnów i prezentacja obu zespołów. Pierwszy gwizdek sędziego i mecz rozpoczęty. Na szczęście biało-czerwoni dobrze weszli w ten mecz, dlatego też pierwsza partia była dla nas. W drugim secie walka była bardzo zacięta lecz ostatecznie to dla nas zakończył się dobrze. Byłam strasznie podekscytowana tym, że prowadzimy już 2:0, razem z dziadkami dzielnie kibicowaliśmy. Niestety trzeci set nie był tak łaskawy dla nas bo przegraliśmy go grając na przewagi 25:27. Czwarta partia niestety też padła łupem naszych rywali i ostatecznie przegraliśmy już znaczniej, bo do 22. Dopiero teraz zaczęła się nerwówka, gdyż mogliśmy wygrać to szybkim 3:0, niestety my byliśmy już przepełnieni radością i wynik wymknął nam się spod kontroli. Brazylijczycy wykorzystali to i doprowadzili do Tie-breaka. Ostatnia partia była dość nerwowa, ale koniec końców wygraliśmy to 15:12 i w całym meczu 3:2. Radość była ogromna, spowodowana tym, że udało nam się w końcu złamać tą wielką Brazylię. Po emocjonującym meczu , pożegnałam się i udałam pod prysznic, aby zmyć z siebie to podekscytowanie. Strumień ciepłej wody postawił mnie momentalnie na nogi i po zmęczeniu nie było ani śladu. Leżałam sobie na łóżku gdy mój telefon zaczął wibrować gdzieś pod poduszką, zdziwiona tym, że ktoś usiłuje się ze mną skontaktować o tej porze zaczęłam szukać telefony. Zgubę znalazłam dość szybko, a na wyświetlaczu widniał napis " Miś dzwoni", bez zastanowienia odebrałam i szybko zaczęłam mówić.
- No gratuluje wygranej w wielkim stylu Misiu. Zasłużyliście na to.
- Dziękuje słoneczko. Cholernie się cieszę, że nam się udało, dzięki tobie w to uwierzyłem i widzę sukcesy.
- Oj nie przesadzaj Kochanie. A teraz zmykaj do łóżka wypocząć, aby móc jutro dać popalić Finlandii- mówiąc to zaczęłam się śmiać.
- Tak jest mamusiu! No już idę, jutro sobie porozmawiamy. Kocham Cię Myszko. Dobranoc.
- Ja też Cię kocham Bartek. Kolorowych snów i solidnego wypoczynku.
Po rozmowie z narzeczonym mogłam spokojnie położyć się spać. Dużo czasu nie upłynęło, a ja wpadłam w beztroski stan.
Na nasze nieszczęście kolejny mecz nie przyniósł nam kolejnego zwycięstwa. Ulegliśmy Finlandii 2:3. Chłopaki nadal walczyli, ale widać po prostu, że to nie był ich dzień. Praktycznie w każdej partii obie drużyny szły łeb w łeb, jednak w tie-breaku różnica była duża i ostatecznie przegraliśmy do 9.
Na szczęście z Kanadyjczykami nie było takiego problemu i wygraliśmy 3:1
Długo po każdym meczu gadałam z Bartkiem i wspierałam go jak mogłam. W poniedziałek wracają z Toronto, ale mimo tygodniowej przerwy w rozgrywkach nie dostali wolnego od trenera i nadal będą ćwiczyć swoją formę na mecze w Katowicach. Ja sama ze smutkiem przyjęłam wiadomość o braku wolnego, ale cóż trzeba to zaakceptować. Z Kurasiem co prawda zobaczymy się dopiero za dwa tygodnie, ale pocieszeniem są długie rozmowy telefoniczne i nie tylko. To powinno i musi nam na razie wystarczyć. Wyczerpana emocjonującym weekendem odpłynęłam.
________________________________________________________________________
No i jest czternasty :)
Mnie osobiście się nie podoba taki mdły i o niczym, ale ocenę oczywiście pozostawiam Wam moje drogie :P
Z racji tego, że w mojej szkolę nie wykazali się tokiem dobrego i racjonalnego myślenia, a mój plan wygląda jak wygląda doszłam do wniosku, że rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Myślę, że będzie to w weekendy. Mam nadzieje, że jakoś podołam. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie, gdyż nie chce zawieszać tego bloga, a mój plan zajęć i ostatnio wahająca się w ciąż wena utrudniają mi to co tutaj robię :)
Myślę, że zrozumiecie moją decyzję :)
Jeśli macie do mnie pytania bądź cokolwiek innego możecie się ze mną skontaktować poprzez gg 47575096
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ !!!!
Całuję i do następnego,
MalinowaSłodycz :*
niedziela, 1 września 2013
Rozdział XIII
Rano obudziła mnie ręka położona na mojej tali oraz delikatne delikatne pocałunki w szyje i kark. Nie chciałam psuć frajdy Bartkowi więc nie otworzyłam oczu tylko poddałam się tej przyjemnej pieszczocie. Dopiero taki gest i jego ciepłe ciało koło mojego uświadomiły mi jak bardzo brakowało mi jego dotyku, zapachu, pocałunków, wspólnego spędzania czy leniuchowania tak jak teraz. Po prostu brakowało mi jego obecności i wspólnego życia jakie udało nam się razem stworzyć. Zawsze zdawałam sobie sprawę z tego jaką pracę ma Kuraś i jakie prowadzi życie, nigdy tego nie negowałam tylko zawsze go w tym wspieram. Oczywistą sprawą jest to, że nie mam mu tego za złe, ja się bardzo cieszę, że robi to co kocha i sprawiam mu to tyle radości. Ja sama nie wyobrażam sobie jakbym miała być kimkolwiek innym, a nie fryzjerką, jest to coś co kocham i oddaje się temu bezgranicznie, więc rozumiem Kurka jak nikt inny.
Moje rozmyślenia przerwał ciepły oddech na mojej szyi oraz delikatne przygryzienie ucha, tego gestu już nie wytrzymałam i roześmiałam się. Przewróciłam się na drugi bok, aby móc spojrzeć w oczy mojego ukochanego, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, a jego oczy, aż świeciły się z radości. Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, ja w bartkowych dostrzegłam iskierki szczęścia i bezgranicznej miłości względem mojej osoby. W pokoju panowała cisza, było tylko słychać nasze oddech i bicie serca partnera, siatkarz przerwał tę chwilę nostalgii po chwili;
- Dzień dobry Królewno- mówiąc to posyła mi najpiękniejszy uśmiech, który przeznaczony jest tylko dla mnie.
- Witaj Królewiczu- odwzajemniam uśmiech, podnoszę się i składam delikatny pocałunek na jego malinowych ustach, po chwili Bartek odwzajemnia pocałunek oraz go pogłębia. Całujemy się dłuższą chwilę do momentu, aż przyjmujący włożył rękę pod moją koszulkę, od razu zapaliła mi się czerwona lampka, oderwałam się od niego i z dość nierównym oddechem wyszeptałam;
- Bartek nie możemy, na pewno nie tutaj
- Kochanie no ale dlaczego, bo nie rozumiem?
- Bo jesteśmy w domu twoich dziadków, a oni są gdzieś na dole i mogą usłyszeć
- Na pewno zrozumieją, znasz już ich przecież, wiedzą, że jesteśmy młodzi i mamy swoje potrzeby- mówiąc to zaczął poruszać charakterystycznie brwiami
- A idź mi ty zboczeńcu, wiecznie nie wyżyty jesteś- zaczęłam się śmiać i rzuciłam w niego swoją poduszką
- Oj pożałujesz tego mała- zrobił poważną minę i rzucił się w moją stronę przygniatając mnie swoim ciężarem i tymi swoimi wielkimi łapskami zaczął mnie łaskotać. Po chwili nie mogłam opanować już śmiechu, aż z tego wszystkie rozbolał mnie brzuch
- No Bartuś proszę Cię już wystarczy- mówię to łkając i co chwilę wybuchając śmiechem, po policzku nawet spłynęło mi kilka łez
- No niech Ci będzie, znaj moją dobroć, ale jeżeli następnym razem coś przewinisz tak łatwo nie będzie- pogroził mi palcem i uśmiechnął się szeroko.
Następnie wyszliśmy z łóżka i wzięliśmy wspólny prysznic chociaż ja nie chciałam, ale jak się Kurek uprze to nie ma zmiłuj. Powiedział, że ma niewiele czasu, abyśmy nacieszyli się sobą i każdą wolną chwilę chce poświęcić mi. Po wspólnym prysznicu który wcale nie był taki krótki jak miał być zeszliśmy razem na śniadanie. Okazało się, że dziadkowie już dawno jedli, ale babcia pomyślała o nas i zostawiła nam uszykowane śniadanie na stole i kartkę, że poszli z dziadkiem na zakupy, nie obyło się bez oburzenia przyjmującego, że mieliśmy chatę wolną. Tę uwagę puściłam mimo uszu. Po śniadaniu zabrałam się za sprzątanie, natomiast siatkarz wylegiwał się na kanapie przed telewizorem, nie mogłam znieś myśli, że moglibyśmy zmarnować taką ładną pogodę wyciągnęłam narzeczonego na spacer z czego on nie był zadowolony. Spacerowaliśmy na mieście z dobre trzy godziny zahaczając oczywiście o kafejkę gdzie wypiliśmy przepyszną kawę i o miejski par gdzie posiedzieliśmy na ławce wtuleni w siebie, zapominając o tym, że jutro trzeba znowu się rozstać na dłużej nie określony czas.
Do domu wróciliśmy koło piętnastej prosto na obiad więc z apetytem zjedliśmy to co przygotowała Pani Basia. Przy stole oczywiście wszyscy mieli bardzo dobry humor i sypali żartami na prawo i lewo. Ja sama ledwie hamowałam łzy wypływające z moich oczu i co chwile łapałam się za brzuch, który zaczął mnie boleć pod wpływem niepohamowanej radości.
Wieczorem w odwiedziny przyjechali rodzice Kurka wraz z Kubą więc atmosfera była przecudowna. Oczywiście Bartek poopowiadał jak tam na treningach, jak ciężko pracują aby wywalczyć coś w tegorocznej Edycji Ligi Światowej. Przy tych ludziach czas leci tak niemiłosiernie szybko, że nawet nie wiem kiedy zrobiła się dwunasta w nocy. Pani Iwonka i Pan Adam wraz z Kubą nie chcieli nocować więc pojechali do Nysy. Natomiast ja z babcią Basią posprzątałam i poszłam położyć się do łóżka do mojego narzeczonego, który czekał na mnie. Porozmawialiśmy chwilę i poszliśmy spać.
Nazajutrz nie mieliśmy z Bartkiem dość dobrych humorów bo to był dzień kolejnego rozstania co wiąże się z cholerną tęsknotą. cały dzień przesiedzieliśmy w tuleni w siebie, pogrążeni w rozmowie ciesząc się swoją obecnością na następne samotne noce, wieczory i dni. Nieubłaganie wybiła godzina 18 więc siatkarz musiał się zbierać, z dziadkami pożegnał się w domu, natomiast ja wyszłam z nim na dwór
- Kochanie muszę jechać już, będę cholernie tęsknił- mówi to, a ja zauważał, że nie ma tych iskierek co wczoraj
- Ja też będę tęsknić. Kocham Cię Bartek. Jedz ostrożnie
- Też Cię kocham mała. Trzymaj się i dzwoń pisz kiedy chcesz- podchodzę do niego staję na palcach i całuje namiętnie tak jak byśmy mieli już w ogóle się nie spotkać. Bartek wsiada do samochodu i odjeżdża ja patrze w to miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był. Wracam do domu i pogrążał się w rozmowie z dziadkami, ponieważ jestem strasznie zmęczona po przeczytaniu sms-a od Bartka, że dojechał oddaje się w do krainy snów.
*
No to jest trzynastka ;d Tylko pytanie czy szczęśliwa czy pechowa? ;d
Mam nadzieje, że spodoba się Wam wszystkim tu obecnym :)
Rozdział wcześniej niż miał być ze względu na rozpoczynający się rok szkolny :)
Jeżeli czytasz pozostaw po sobie komentarz to nic nie kosztuje, a bardzo motywuje ;d
Pozdrawiam i do następnego,
MalinowaSłodycz :*
huraaaa nareszcie szkoła <3
Moje rozmyślenia przerwał ciepły oddech na mojej szyi oraz delikatne przygryzienie ucha, tego gestu już nie wytrzymałam i roześmiałam się. Przewróciłam się na drugi bok, aby móc spojrzeć w oczy mojego ukochanego, który był uśmiechnięty od ucha do ucha, a jego oczy, aż świeciły się z radości. Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, ja w bartkowych dostrzegłam iskierki szczęścia i bezgranicznej miłości względem mojej osoby. W pokoju panowała cisza, było tylko słychać nasze oddech i bicie serca partnera, siatkarz przerwał tę chwilę nostalgii po chwili;
- Dzień dobry Królewno- mówiąc to posyła mi najpiękniejszy uśmiech, który przeznaczony jest tylko dla mnie.
- Witaj Królewiczu- odwzajemniam uśmiech, podnoszę się i składam delikatny pocałunek na jego malinowych ustach, po chwili Bartek odwzajemnia pocałunek oraz go pogłębia. Całujemy się dłuższą chwilę do momentu, aż przyjmujący włożył rękę pod moją koszulkę, od razu zapaliła mi się czerwona lampka, oderwałam się od niego i z dość nierównym oddechem wyszeptałam;
- Bartek nie możemy, na pewno nie tutaj
- Kochanie no ale dlaczego, bo nie rozumiem?
- Bo jesteśmy w domu twoich dziadków, a oni są gdzieś na dole i mogą usłyszeć
- Na pewno zrozumieją, znasz już ich przecież, wiedzą, że jesteśmy młodzi i mamy swoje potrzeby- mówiąc to zaczął poruszać charakterystycznie brwiami
- A idź mi ty zboczeńcu, wiecznie nie wyżyty jesteś- zaczęłam się śmiać i rzuciłam w niego swoją poduszką
- Oj pożałujesz tego mała- zrobił poważną minę i rzucił się w moją stronę przygniatając mnie swoim ciężarem i tymi swoimi wielkimi łapskami zaczął mnie łaskotać. Po chwili nie mogłam opanować już śmiechu, aż z tego wszystkie rozbolał mnie brzuch
- No Bartuś proszę Cię już wystarczy- mówię to łkając i co chwilę wybuchając śmiechem, po policzku nawet spłynęło mi kilka łez
- No niech Ci będzie, znaj moją dobroć, ale jeżeli następnym razem coś przewinisz tak łatwo nie będzie- pogroził mi palcem i uśmiechnął się szeroko.
Następnie wyszliśmy z łóżka i wzięliśmy wspólny prysznic chociaż ja nie chciałam, ale jak się Kurek uprze to nie ma zmiłuj. Powiedział, że ma niewiele czasu, abyśmy nacieszyli się sobą i każdą wolną chwilę chce poświęcić mi. Po wspólnym prysznicu który wcale nie był taki krótki jak miał być zeszliśmy razem na śniadanie. Okazało się, że dziadkowie już dawno jedli, ale babcia pomyślała o nas i zostawiła nam uszykowane śniadanie na stole i kartkę, że poszli z dziadkiem na zakupy, nie obyło się bez oburzenia przyjmującego, że mieliśmy chatę wolną. Tę uwagę puściłam mimo uszu. Po śniadaniu zabrałam się za sprzątanie, natomiast siatkarz wylegiwał się na kanapie przed telewizorem, nie mogłam znieś myśli, że moglibyśmy zmarnować taką ładną pogodę wyciągnęłam narzeczonego na spacer z czego on nie był zadowolony. Spacerowaliśmy na mieście z dobre trzy godziny zahaczając oczywiście o kafejkę gdzie wypiliśmy przepyszną kawę i o miejski par gdzie posiedzieliśmy na ławce wtuleni w siebie, zapominając o tym, że jutro trzeba znowu się rozstać na dłużej nie określony czas.
Do domu wróciliśmy koło piętnastej prosto na obiad więc z apetytem zjedliśmy to co przygotowała Pani Basia. Przy stole oczywiście wszyscy mieli bardzo dobry humor i sypali żartami na prawo i lewo. Ja sama ledwie hamowałam łzy wypływające z moich oczu i co chwile łapałam się za brzuch, który zaczął mnie boleć pod wpływem niepohamowanej radości.
Wieczorem w odwiedziny przyjechali rodzice Kurka wraz z Kubą więc atmosfera była przecudowna. Oczywiście Bartek poopowiadał jak tam na treningach, jak ciężko pracują aby wywalczyć coś w tegorocznej Edycji Ligi Światowej. Przy tych ludziach czas leci tak niemiłosiernie szybko, że nawet nie wiem kiedy zrobiła się dwunasta w nocy. Pani Iwonka i Pan Adam wraz z Kubą nie chcieli nocować więc pojechali do Nysy. Natomiast ja z babcią Basią posprzątałam i poszłam położyć się do łóżka do mojego narzeczonego, który czekał na mnie. Porozmawialiśmy chwilę i poszliśmy spać.
Nazajutrz nie mieliśmy z Bartkiem dość dobrych humorów bo to był dzień kolejnego rozstania co wiąże się z cholerną tęsknotą. cały dzień przesiedzieliśmy w tuleni w siebie, pogrążeni w rozmowie ciesząc się swoją obecnością na następne samotne noce, wieczory i dni. Nieubłaganie wybiła godzina 18 więc siatkarz musiał się zbierać, z dziadkami pożegnał się w domu, natomiast ja wyszłam z nim na dwór
- Kochanie muszę jechać już, będę cholernie tęsknił- mówi to, a ja zauważał, że nie ma tych iskierek co wczoraj
- Ja też będę tęsknić. Kocham Cię Bartek. Jedz ostrożnie
- Też Cię kocham mała. Trzymaj się i dzwoń pisz kiedy chcesz- podchodzę do niego staję na palcach i całuje namiętnie tak jak byśmy mieli już w ogóle się nie spotkać. Bartek wsiada do samochodu i odjeżdża ja patrze w to miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był. Wracam do domu i pogrążał się w rozmowie z dziadkami, ponieważ jestem strasznie zmęczona po przeczytaniu sms-a od Bartka, że dojechał oddaje się w do krainy snów.
*
No to jest trzynastka ;d Tylko pytanie czy szczęśliwa czy pechowa? ;d
Mam nadzieje, że spodoba się Wam wszystkim tu obecnym :)
Rozdział wcześniej niż miał być ze względu na rozpoczynający się rok szkolny :)
Jeżeli czytasz pozostaw po sobie komentarz to nic nie kosztuje, a bardzo motywuje ;d
Pozdrawiam i do następnego,
MalinowaSłodycz :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)