Czas leciał nieubłaganie szybko. Zanim się obejrzałam,a nadeszły Święta Bożego Narodzenia. Razem z Bartkiem do Nysy wybieramy się dzień przed Wigilią, czyli jutro. Mam straszną tremę przed tą wizytą, ponieważ nie wiem czego mogę się spodziewać po rodzicach i całej rodzinie siatkarza, gdyż w rodzinie Państwa Kurków tradycją jest, spędzanie świąd wspólnie. Co roku u kogoś innego, chodź każdy ma w tym swój mały wkład. W tym roku jednak przypadło tak, że to w domu rodzinnym przyjmującego jest ta jakże ważna uroczystość. Chociaż Kuraś zapewniał mnie, że jeżeli było by to u kogoś innego to mnie tam nie powinno zabraknąć, a jak bym nie chciała jechać to siłą by mnie tam zaciągnął. Bartek cały czas powtarza, żebym się nie bała tej wizyty, ponieważ jego rodzice nie gryzą i są bardzo zadowoleni, że w końcu mnie poznają, gdyż mój wspaniały chłopak tyle im na mój temat naopowiadał. Ciekawe tylko czy prawdę, bo znając go coś tam na pewno do koloryzował.
Jutro z samego rana wyjeżdżamy więc wcześniej kładziemy się spać, ja przewracam się z boku na bok i nie mogę usnąć. Przez moją głowę przewija się tyle myśli dotyczących moich rodziców, którzy teraz zapewne organizują swoje święta, w których nie ma miejsca dla mnie. Już nigdy nie zasiądę z nimi przy wspólnym stole, nie porozmawiam. Mimo tego, że mnie tak skrzywdzili gdzieś w głębi duszy brakuje mi ich i tęsknie za nimi. Cholernie boli mnie to, że dla nich ważniejszy był Patryk, a ja byłam dla nich nikim. Pojedyncza łza żalu i goryczy spłynęła po moim policzku. Teraz moją rodziną jest tylko siatkarz. Kocham go i nie chciałabym, żeby on w swoim życiu przeżył coś podobnego do mnie. I właśnie z taką myślą zasnęłam około 4 nad ranem.
O 6 rano zadzwonił budzik przyjmującego, nie otworzyłam oczu, było zdecydowanie za wcześnie. Miałam wrażenie, że dopiero co usnęłam, a ja już muszę wstawać. Bartek wyłączył budzik, a ja nadal wtulona w poduszkę próbowałam usnąć jednak siatkarz strasznie mi to utrudniał.
- Kochanie wstajemy za półtorej godziny musimy wyjechać - mówi i całuję moje nagie ramie.
- Bartuś jeszcze godzinkę co? - mówię unosząc głowę do góry i po chwili znów ląduję głową w poduszce.
- O nie kochanie tak nie będzie wstawaj - łaskocze mnie i śmieje się w najlepsze, bo dobrze sobie zdaje sprawę z tego, że mam cholerne łaskotki.
- No już dobrze kochanie wstanę tylko mnie już nie łaskocz proszę- śmieje się tak, że już mnie brzuch rozbolał.
- To chodź zrobimy śniadanie- mówi i całuje mnie delikatnie. Zawsze tak robi kiedy rano wstajemy razem. Już wtedy wiem, że dzień będzie udany.
Korzystając z okazji, że wyprzedziłam Kurka i to ja zajęłam pierwsza toaletę siatkarz poszedł zrobić dla nas wspólne śniadanie. Oczywiście zastrzegłam, że ma dla mnie zrobić mocną kawę bo jest mi ona dzisiaj nad zwyczaj potrzebna, prawie tak jak powietrze do życia. Po 20 minutach od świeżona wyszłam z łazienki, już z daleka czułam zapach kawy i jajecznicy, który przyjemnie drażnił moje nozdrza. Weszłam do kuchni i ujrzałam przecudowny widok przyjmującego pochylającego się nad patelnią. I wtedy uświadomiłam sobie, że jestem szczęściarą. Mam kochającego faceta, przystojnego w dodatku, który umie gotować choć nie zawsze mu wychodzi tak jak by tego oczekiwał. Bartek jest moim ideałem, tylko moim. Podeszłam do mojego chłopaka i mocno przytuliłam się do jego pleców, on odwrócił się i mocno mnie do siebie przytulił. To właśnie w tych ramionach czułam się cholernie szczęśliwa, bezpieczna, kochana i w końcu zauważona za to jaka jestem naprawdę. Nie można zakochać się w wyglądzie, w wyglądzie można się tylko zauroczyć, czuć jakieś fizyczne więzi. Lecz zakochać można się w charakterze i duszy drugiego człowieka, i właśnie ja kocham Bartka za to, że jest wspaniałym mężczyzną, kochałabym go nawet gdyby był biedny, gdyby był zwykłym hydraulikiem i Bóg wie jeszcze kim. Ja kocham go za to jakim jest człowiekiem, a nie za to kim jest i czym się zajmuje.
Koło 10 wyszliśmy z Kurkowego mieszkania i udaliśmy się w drogę do Nysy. Pół drogi śpiewaliśmy razem z Kurasiem piosenki, które leciały w radio. Humor mi dopisywał, lecz czym bliżej byliśmy wyznaczonego celu zaczęłam rozmyślać nad przebiegiem tego spotkania, czy rodzice siatkarza będą zadowoleni z wyboru ich syna względem jego dziewczyny. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos siatkarza
- Kochanie idziemy coś zjeść bo jestem strasznie głodny, a jeszcze godzina drogi przed nami- mówił uśmiechnięty.
Ja skinęłam tylko głową i ruszyłam za przyjmującym. Ten facet może naprawdę dużo zjeść. Z tego co opowiadał mi sam zainteresowany jego mama świetnie gotuję, więc nie zdziwię się, że jak zajedziemy to załapie się na obiad u mamusi. Po piętnastu minutach ruszyliśmy w dalsza podróż. Jechaliśmy w ciszy, choć to nie była to niezręczna cisza, nam wystarczała swoja obecność aby poczuć się szczęśliwym i kochanym.
Po krótkim czasie ja przerwałam tę błogą cisze.
- Bartek ja nie powinnam jechać, a jak oni uznają, że nie jestem dobrą kandydatka na twoją dziewczynę?- mówiłam patrząc przed siebie.
- Paula przestań. Przecież tak nie będzie. Znam swoich rodziców i wiem, że cię polubią, zresztą słońce Ciebie nie da się nie lubić. Jesteś wspaniałą osobą- mówił to i co chwile zerkał to na mnie to na drogę.
Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu, gdy podjechaliśmy pod jeden z podjazdów na małej przyjaznej ulicy serce podeszło mi do gardła. wysiedliśmy z samochodu, ja stałam chwilę patrząc na dom, moja twarz nie wyrażała żadnych uczuć, a nogi nie chciały dać żadnego kroku do przodu. Bartek podszedł do mnie pochyli się i szepnął na ucho " będzie dobrze kochanie " ja tylko skinęłam głową. Siatkarz złapał mnie za rękę dając mi tym odwagę i otuchę, po chwili staliśmy już pod drzwiami domu jeden wdech i bez pukania wchodzimy do domu. Kuraś od razu krzyczy na cały dom
- Mamo, tato jesteśmy! Nagle z pomieszczenia wychodzą rodzice siatkarza i chłopiec to za pewne Kuba młodszy brat Bartka.
- No nareszcie jesteście- mówią i ściskają przyjmującego po kolei
- A to jest właśnie moja Paulina- mówi uradowany. W jego oczach widzę iskierki szczęścia i uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy.
- Miło mi państwa poznać tyle mi Bartek o państwu opowiadał- lekko się uśmiecham
- No nie tyle na pewno co nam mówił o tobie. Buzia mu się nie zamykała na twój temat- mówił uradowany pan Adam i mnie mocno do siebie przytulił
- Witaj w rodzinie moja droga- tym razem mama przyjmującego powiedziawszy to mocno mnie do siebie przytuliła.
- No ale nie będziemy stać na korytarzu chodźcie dalej.
Usiedliśmy w salonie przy kawie i cieście, które przygotowała Pani Iwonka. Siatkarz miał racje co do tego, że świetnie gotuje, zresztą co do tego, że rodzice jego mnie zaakceptują też. Atmosfera była wspaniała, to jest właśnie dom, którego mi zawsze brakowało. Czuć tu to ciepło domowego ogniska, w tym domu miłość unosi się po wszystkich pomieszczeniach. Wieczorem kiedy pomogłam Mamie Bartka posprzątać po kolacji, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Byłam zmęczona dniem pełnym wrażeń, a jutro poznam resztę rodziny Kurasia i z taką myślą odpłynęłam w krainę Morfeusza.
*
No i nareszcie jest piąteczka :P
Coś oporny do napisania był ten rozdział :)
Pozdrawiam gorąco i do usłyszenia
MalinowaSłodycz :*
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńciekawe czy na tym wyjeździe sie coś wydarzy ;)
czekam na kolejny i zapraszam do siebie.
siatka-wyscig-pasja.blogspot.com
Pozdrawiam. ;)
hej :) znalazłam twój blog, zupełnie przypadkiem, ale wcale nie załuje ze poswieciłam swoj czas i przeczytałam te rozdziały.. z niecierpliowscia czekam na kolejny rozdział, a prolog strasznie mnie zaintrygowal :) pozdrawiam i zapraszam do mnie milosc-na-nowo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZ zaproszenia na pewno skorzystam, ale nie obiecuje, że będzie to od razu :)Przy chwili wolnego czasu na pewno nadrobię wszystko :)
UsuńPozdrawiam MalinowaSłodycz :*
Świetny rozdział :) i W ogóle całe opowiadanie.. :D
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za zaproszenie :)
Jeśli możesz informuj mnie o nowych rozdziałach tu http://love-is-the-most-beautiful-dream.blogspot.com/ lub na moim gg 4446461 :)
czekam na następny :)
Pozdrawiam, Ola