wtorek, 9 lipca 2013
Rozdział VII
Rano obudziłam się dość wcześnie bo koło godziny 8 rano, co jest bardzo dziwną rzeczą, gdyż jak mam wolne to potrafię spać bardzo długo. Obróciłam się na drugą stronę i ujrzałam Bartka leżącego na brzuchu, miał potargane włosy i lekki uśmiech na ustach. Ten widok spowodował, że przypomniałam sobie wczorajszy wieczór a raczej noc, uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. Byłam szczęśliwa, bałam się tego wydarzenia z racji tego co przeżyłam wcześniej, ale teraz tego kompletnie nie żałuje. Siatkarz jest właśnie tą osobą na którą czekałam całe swoje dotychczasowe życie, jest spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Jakby ktoś powiedział mi parę miesięcy temu, że będę miała u boku cudownego, kochającego faceta i, że dane będzie mi poczuć szczęście wyśmiałabym go, a teraz dzieje się to jednak na prawdę. Nieraz mam wrażenie, że to tylko zwykły sen, że obudzę się i wrócę do szarej rzeczywistości w Suwałkach, na szczęście wszystkie złe myśli są automatycznie usuwane z mojej pamięci, gdyż przed oczyma widzę uradowaną twarz mojego chłopaka.
Czas leci nie ubłagalnie szybko. Dopiero co były Święta, a już zleciał cały tydzień i czas iść na imprezę Sylwestrową, która w tym roku odbywać się będzie w Częstochowie u Państwa Winiarskich, których miałam już przyjemność poznać osobiście. Bardzo sympatyczni i zabawni ludzie, a w szczególności Winiar.
Ale zanim nastąpi ta jakże zacna impreza ja muszę iść do pracy, gdzie czeka mnie niezły kocioł z racji tego, że każda kobietą chce w tym dniu wyglądać wystrzałowo. Choć wydaje mi się, że parę lat wstecz imprezy te były bardziej popularne, huczniej obchodzone. Teraz dużo ludzi te imprezę spędza po prostu w swoim gronie.
Po powrocie z pracy była godzina 16, czyli do imprezy zostały mi cztery godzinki, w tym musimy wyjechać godzinę wcześniej, aby dobić na czas do gospodarzy. Niby trzy godziny, ale dla kobiety ten czas leci tak szybko, że nawet nie wiem kiedy to zleciało, a została mi tylko godzina. Postawiłam więc na naturalność i prostotę. Włosy miałam rozpuszczone i wyprostowane z boku wpięłam sobie delikatnego kwiatka, który doskonale zgrywał się z moją kremową sukienką do połowy uda uwydatniająca moje zgrabne nogi. Zrobiłam sobie delikatny makijaż z racji tego, że nie lubię mocnego, a z drugiej strony idealnie pasował do mojego stroju. Na nogi założyłam moje czarne szpilki, z wiadomych powodów, przy moim 164 cm nie mam się co równać z moim chłopakiem i tak zapewne będę mu sięgać do ramienia. Na koniec przejrzałam się ostatni raz w łazienkowym lustrze, spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki.Widok jaki zastałam w salonie był powalający. Bartek ubrany był w czarny garnitur idealnie skrojony i dopasowany do jego ciała. Pod marynarką widniała biała koszula, która uwydatniała wszystkie jego mięśnie. Na ten widok zrobiło mi się aż gorąco. Swoje przydługie już włosy misternie ułożył na żel, fryzura ta spowodowała, że wyglądał troszkę poważniej niż zawsze i do tego ten łobuzerski uśmiech powodował, że na sam jego widok miękły mi kolana.
Koło godziny 19 opuściliśmy kurkowe mieszkanie i udaliśmy się w podróż do Częstochowy na imprezę stulecia jak to określił Igła. Winiarscy na tę imprezę zaprosili pól kadry oraz całą Skrę wraz ze swoimi połówkami, więc impreza będzie na pewno udana. Ostatnimi czasy zapoznałam się z partnerkami siatkarzy i wiem, że na pewno nie będzie nudno. Gdy podjechaliśmy na podjazd gospodarzy dzisiejszej imprezy od razu z domu wyleciał właściciel
- No nareszcie jesteście, tylko was brakuje- mówi uśmiechnięty Winiar
- No widzisz Bartuś, a mówiłam Ci, żebyś szybciej układał swoją fryzurę-mówiąc to podchodzę do niego i głaskam po policzku zatapiając się w tych kurewsko niebieskich oczach, które mnie kiedyś zgubią. Nadstawia swój policzek, w który go cmokam i podążamy tuż za właścicielem do domu pełnego ludzi.
Koło godziny 22 impreza już się całkowicie rozkręca. Z racji tego, że siatkarze mają dwa dni urlopu mogą spokojnie trochę zaszaleć z alkoholem, co raczej nie jest dobrym pomysłem bo gdy widzisz Możdżona tańczącego taniec erotyczny na stole, to ten obrazek już na zawsze wyryje jakiś ślad w twojej psychice. Albo gdy Bąku razem z Kubiakiem tańczą przytulanego co chwile szepcząc sobie czułe słówka do ucha, to znak, że nie jest to raczej normalne, a alkoholu dla tej dwójki jest surowo zabroniony. Na szczęście Bartek nie wypił za dużo i nie muszę go prosić o to aby się uspokoił. Z racji mojego braku prawa jazdy te noc spędzimy w Częstochowie co już dawno było ustalone. Kilka minut przed północą wszyscy wychodzimy na zewnątrz. Po chwili wszędzie na około widać fajerwerki, a wszyscy krzyczą " Szczęśliwego Nowego Roku", bez namysłu obracam się przodem do siatkarza i składam mu noworoczne życzenia, a on nie zostaje mi dłużny. Po chwili nasze usta odnajdują do siebie drogę i możemy smakować znów siebie na wzajem. Po chwili czułości podchodzimy do reszty i składamy życzenia. Po koło półgodzinnej przerwie wszyscy wracamy do domu naładować swoje akumulatory większą ilością alkoholu. Teraz to dopiero leje się strumieniami. Nie ma tu nikogo trzeźwego, ja sama czuje po sobie, że będę tego cholernie żałować i będę cierpieć cały następny dzień, ale raz się żyje, no bo kiedy korzystać z życia jak nie za czasów swojej młodości.
Koło godziny 5 rano gdy paru gości śpi już na podłodze, a Baku z głową w talerzu razem z Dagmarą pomagam jej uporządkować trochę mieszkanie, tak abyśmy mogły jutro trochę dłużej pospać,a nie zrywać się po to aby ogarnąć ten cały syf po bardzo udanej imprezie. Po koło godzinie mieszkanie wróciło do normy, zmęczona postanowiłam, że muszę jeszcze zaciągnąć Bartka na górę, a wiem, że to nie będzie łatwe zadanie bo jest on konkretnie wstawiony. Po pól godzinnej batalii w końcu dał się namówić i grzecznie poszedł za mną, ale nie był by on sobą gdyby nie zażądał sobie nagrody, którą obiecałam, że spełnię ale w innym terminie oraz warunkach naszych umysłów i pobytu. W końcu położyliśmy nie na łóżku, długo nie musiałam czekać, a mój książę już spał. Chwilę napajałam się tym widokiem, aż w końcu sen mnie zmógł i oddałam się w Krainę Morfeusza.
*
Świeżuteńka siódemka :d
Mam nadzieję że wam się spodoba :P
Jeżeli czytasz to proszę skomentuj i wyraź swoją opinię na temat tego opowiadania, to dla mnie bardzo ważne :)
Pozdrawiam i do usłyszenia MalinowaSłodycz :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
siudemeczka? really?!
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo popełnić błąd, gdyż nikt nie jest idealny :)
UsuńJa już swój naprawiłam :)
Pozdrawiam !
świetny rozdział .
OdpowiedzUsuńA błąd mógł się zdarzyć kazdemu ;)
Zapraszam do siebie ;)
Dżastin ;*
Jak dla mnie nieźle ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-one.html zapraszam na 1 rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://zatanczzemn.blogspot.com/
Ja nadrobię, ja przeczytam, ale dopiero jak wrócę z wakacji ;) Mam nadzieję, że zrozumiesz ;) Ale obiecuję, że na 100% tu będę ;p
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam na nowy rozdział u Zbysia :P Pisałaś pod ostatnim postem, że czekasz niecierpliwie, także zapraszam ;) http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
Rozdział świetny :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego ;D
Zapraszam do siebie na 2 ;D
http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/